Kończy się 2024 rok. Od dawna dzielimy się z Wami naszą pasją, wiedzą i aktualnościami z Wysp Owczych. Sprawia i będzie sprawiać nam to satysfakcję, dlatego bądźcie z nami! Na zakończenie upływających 12 miesięcy poprosiliśmy o krótkie podsumowanie naszego redakcyjnego kolegę, który w 2024 roku spędził na archipelagu ponad siedem miesięcy, koordynując i kierując aktywnościami Klubu Miłośników Wysp Owczych Faroe.pl. Przed Wami Łukasz Łach. Przeczytajcie, co ciekawego nam powiedział.
Łukaszu, jaki to był rok dla Klubu Miłośników Wysp Owczych Faroe.pl?
- Dziękuję, bardzo dobry. Znów mieliśmy wielu zadowolonych turystów, a to przecież dla nich realizujemy nasze wyprawy. Pogoda była ogólnie pomyślna, choć jak to na archipelagu – zmienna i nieprzewidywalna. Dlatego wszystkim, którzy obierają na zwiedzanie kierunek Wyspy Owcze, mówimy zawsze uczciwie: prawdopodobnie dane Wam będzie poznać nową definicję wiatru i deszczu. Ale potem nadejdzie rozpogodzenie i w pełnej krasie pokażą się Wam obłędne krajobrazy, pionowe klify, wodospady i wszechotaczający błękit bezkresnego oceanu. Jedna z naszych grup nie doświadczyła przez cały tydzień choćby maleńkiego deszczu. Oczywiście bardzo się z tego faktu cieszyliśmy i my. Śmialiśmy się jednak, że tak naprawdę nie poznali prawdziwych Wysp Owczych i muszą kiedyś tu wrócić.
Jakie nowości związane z archipelagiem zwróciły Twoją uwagę?
- Dla mnie numerem jeden jest premiera połączenia lotniczego z londyńskim Gatwick, co otwiera wiele nowych możliwości. Na samym archipelagu tych zmian było całkiem sporo, choć ciężko uporządkować je w jakichś kategoriach. Dla turystów pojawiła się możliwość kupna biletów na rejs na Mykines na stronie państwowego przewoźnika SSL. Pod tym samym adresem można od tego roku rezerwować miejscówkę na przewóz auta na słynną, a przez to obleganą wyspę Kalsoy. Szlak do Bonda przeszedł bardzo pozytywny „remont”, ułatwiający trekking. W miejscowości wymarszu na szlak pojawiła się możliwość wykupienia posiłków. W innej części archipelagu otwarto podmorski, ponad 10-kilometrowy tunel łączący wyspy Streymoy i Sandoy, z malowidłami naściennymi i muzyczną wizytówką do słuchania w radiu w trakcie przejazdu. W Saksun trzeba już płacić za wejście nie tylko do skansenu, ale i za dostęp do punktu widokowego obok niego. Na pewno trzeba szykować się na dużo zmian w najbliższej przyszłości. Farerzy realizują swoją strategię rozwoju turystyki do 2030 roku. Chcą wciągnąć jak największą część społeczeństwa w ten obszar, umożliwić jak największej grupie mieszkańców realne zarabianie na turystyce i gościach z zagranicy.
Twoim doświadczeniem w 2024 roku stał się ogólnokrajowy farerski strajk związków zawodowych, który sparaliżował życie na archipelagu. Jak z perspektywy czasu oceniasz to co działo się na Wyspach Owczych w czasie strajku? Byłeś tam przez cały czas jego trwania: od 14 maja do 9 czerwca, a więc przez 28 dni.
- To było niesamowite doświadczenie. Wyspy Owcze fascynują mnie nie tylko jako miejsce fenomenalnych krajobrazów, ale też pod kątem lokalnego społeczeństwa. Zasady, którymi się kierują, są zupełnie inne niż w Polsce. W trakcie strajku było sporo elementów, które z polskiej perspektywy mogłyby wydawać się kuriozalne, ale jeśli ktoś zna farerskie społeczeństwo, to wszystko miało swój sens i wytłumaczenie. Na archipelagu mieszka oczywiście niewiele osób, aktualnie niespełna 55 tysięcy, i każda jednostka jest ważna. Było to widać. Choćby wtedy, gdy pewne kobieta, która jest przewodniczącą jednego ze strajkujących związków zawodowych, wychodząc na spacer z psem zablokowała w pojedynkę wyjazd z największej fabryki betonu w Klaksvíku – i wszyscy to respektowali. Wyglądało to z polskiej perspektywy przekomicznie. Na poziomie ogólnym najciekawsze było to, jak bardzo strajkujący walczyli o rząd dusz. Zresztą to samo robiła druga strona – pracodawcy. Ten strajk był niczym innym jak właśnie walką o rząd dusz nad społeczeństwem. Strajkujący byli w stanie zatrzymać cały kraj – to też jest kuriozalne. Zrobili to, zakazując sprzedaży paliwa, pomimo tego, że na większości stacji benzynowych zbiorniki były wypełnione paliwem. Właściciele stacji benzynowych po prostu go nie sprzedawali. Zarazem – by utrzymać rząd dusz – strajkujący dbali o to, by paliwo cały czas mieli taksówkarze, którzy dowozili ludzi do pracy lub na lotnisko, strażacy, czy inne ważne służby. Mówiąc krótko, ten system fajnie przeciekał. Wielu ludzi, choć paliwa nie było oficjalnie bardzo długo, jeździło autami i jakoś to społeczeństwo funkcjonowało. Z mojej perspektywy ciekawe było obserwować jaka jest siła związków zawodowych, jak reagowało na początku społeczeństwo – bo dla ludzi to było wyjście ze strefy komfortu, ale zarazem byli w większości za strajkującymi, rozumiejąc, że należy im się podwyżka. Przez ostatnie lata była duża inflacja i ci ludzie byli po prostu stratni. To co było też dla mnie ciekawe i budujące, to fakt, że pomagano również mnie, choć przecież jestem spoza ich plemienia, spoza grona wyspiarzy. Farerzy, którzy mnie znają, chętnie mi pomagali, pokazując, że po tylu latach bycia na Wyspach, jestem tam akceptowany.
O które obszary życia towarzyszył Ci w trakcie strajku największy stres?
- Na pewno o paliwo, choć w niektórych marketach na półkach brakowało jedzenia. Ale nasze wycieczki w ramach Klubu Miłośników Wysp Owczych Faroe.pl trwały i były realizowane według standardowego planu, bez komplikacji. Turyści indywidualni mieli trudniej, musieli mierzyć się z sytuacjami, że wypożyczalnie aut udostępniały im samochody zatankowane tylko do połowy. Wielu mieszkańców, wiedząc o strajku, zatankowało bardzo duże ilości paliwa i farerska policja mocno interesowała się takimi osobami. Na szczęście dzięki pomocy zaprzyjaźnionych Farerów i własnym zapasom – poradziliśmy sobie.
Jakie jest Twoje najbardziej niezwykłe wspomnienie z czasu strajku?
- Wspomniana przeze mnie walka o rząd dusz między strajkującymi a pracodawcami wymagała takiego skonstruowania systemu tego strajku, żeby paliwo dla niektórych grup społecznych było dostępne. Mówiąc krótko – kto chciał je mieć, miał je. Wystarczyło się mocniej postarać. Ludzie sobie bardzo w tej kwestii pomagali, choć czasem pomoc dotyczyła wyłącznie najbliższych. Na wyspie Kalsoy w słynnym kiosku u pani Maud w Trøllanes usłyszałem od gospodyni, że ma paliwo tylko dla mieszkańców wyspy i się nim nie dzieli. I orzekła to tonem zamykającym jakąkolwiek dyskusję. A przecież ona nas zna, rokrocznie przywozimy do niej dziesiątki turystów, dziesiątki klientów, którzy kupują u niej masę jej dżemów, serów, wyrobów mięsnych, gofrów, pamiątek itp. A jednak jej stanowisko było stanowcze. Nie mogę jednak powiedzieć, że Farerzy zachowywali się egoistycznie. Mam wrażenie, że w większości przypadków wszyscy sobie pomagali. To społeczeństwo przez długie tygodnie pokazywało swój kolektywizm. Od samego początku stanęli murem za strajkującymi. Nastroje społeczne zmieniły się, a rząd dusz został przez strajkujących przegrany, kiedy po wielu tygodniach przedstawiciele związków zawodowych usiedli znów do negocjacji i zamiast schodzić ze swoich żądań lub chociaż je utrzymywać, zaczęli je eskalować. I to było też niesamowite. Bardzo szybko zaczęły się pojawiać delikatne z polskiej perspektywy symptomy społecznego niezadowolenia, czyli np. ktoś anonimowo wywiesił na środku ronda prześcieradło z napisem „stop strajk”. Kiedy zaczęły się tego rodzaju krótkie i pozornie niewinne społeczne manifestacje niezadowolenia – ten strajk się bardzo szybko skończył, obie strony znalazły jednak nić porozumienia, co w pewnym momencie wydawało się nierealne.
Chciałbym zapytać Cię jeszcze o opinię na temat farerskiej służby zdrowia. Znów przytrafiła się konieczność zadbania o komfort zdrowotny jednego z uczestników, któremu odezwała się przykra dolegliwość. W szpitalach w - Tórshavn i Klaksvíku pomoc przyszła błyskawicznie.
- Mieliśmy trzy przypadki, gdy musieliśmy skorzystać z pomocy specjalistycznej, bo turystom odezwały się dolegliwości z Polski. Z jednym z naszych turystów, który miał atak kamicy nerkowej, pojechaliśmy do szpitala i pomimo, że nie udało się go zarejestrować w systemie, udzielono mu kompleksowej pomocy: wykonano USG, badanie moczu, podano leki przeciwbólowe. Wszystko to działo się w nocy, z perspektywy farerskiej służby zdrowia – bez ubezpieczenia. Inny turysta otrzymał pomoc w sytuacji, gdy zapomniał z Polski leków na nadciśnienie. Nasza ocena farerskiej służby zdrowia jest oczywiście niepełna, ponieważ nigdy nie mierzyliśmy się z poważniejszymi dolegliwościami. I obyśmy nie musieli tego robić. Jednak w małych sprawach pomoc przychodziła szybko i skutecznie, z dużą dbałością o pacjenta.
Jaki będzie według Ciebie rok 2025 na Wyspach Owczych?
- Jesienią 2024 roku chciałem zarezerwować nam dodatkowy samochód na przyszły sezon. Był już niedostępny. Rok 2025 zapowiada się pod względem turystycznym jeszcze gęstszy niż miniony. Będzie jeszcze więcej zagranicznych gości. Przemysł turystyczny na archipelagu kwitnie w najlepsze. A ludzie, którzy byli z nami na Wyspach Owczych, chcą jeździć z nami dalej. Z tej potrzeby powołaliśmy projekt Wyspy Odległe, rozszerzamy ofertę o kolejne kierunki: Grenlandia, Reunion, Hawaje, Wyspy Świętego Tomasza i Książęca. Wciąż pozostajemy zarazem mocno osadzeni na Wyspach Owczych. To nasze miejsce na ziemi. Znamy je od podszewki i nadal niezwykle nas fascynuje. Wypatrujcie nowin od nas i oczywiście zapraszamy do wspólnych przygód!
Fot. Andrew Svk
W y d a w c a :
KONTAKT Z NAMI
PCIT TRAMP
Iwaszkiewicza 67/8
70-786 Szczecin
Tel. +48 91 432 08 37
www.wyspy-owcze.pl
www.zewpolnocy.pl
Numer konta:
35 1140 2017 0000 4502 1307 1981